Rozmowa z Marcinem Dołęgą, trenerem sekcji podnoszenia ciężarów w LKS EkoSport Siedlce.
Dlaczego odszedł pan wraz z zawodniczkami i zawodnikami z WLKS Siedlce-Nowe Iganie?
Odszedł to niewłaściwe stwierdzenie, ponieważ zostałem zwolniony. To było dla mnie duże zaskoczenie, choć gdyby do tego nie doszło pewnie złożyłbym rezygnację. Od dłuższego czasu nie mogłem dogadać się z władzami WLKS. Nie wymagaliśmy nie wiadomo czego, chcieliśmy, żeby zawodnicy mieli godne warunki do trenowania, chcieliśmy stworzyć zwycięską drużynę. Niestety, były ciągłe zgrzyty i problemy.
Nowy klub dopiero tworzy struktury. Czego pan oczekuje po LKS EkoSport?
Mam nadzieję, że to będzie klub, na który czekałem wiele, wiele lat. Klub z prawdziwego zdarzenia, w którym zawodnicy i trenerzy będą mogli w spokoju się rozwijać.
Jak wygląda kadra zawodnicza sekcji podnoszenia ciężarów LKS EkoSport?
Nabór w naszym klubie jest ciągły. Wszyscy zawodnicy, którzy reprezentowali barwy WLKS przeszli razem z nami do nowego klubu. Część już otrzymała licencje, część jest w trakcie ich wyrabiania. W nowym sezonie pokażemy na co nas stać.
To chyba najlepsza rekomendacja dla pracy trenera, kiedy za szkoleniowcem idą wszyscy zawodnicy.
Też tak uważam. Gdyby było dobrze w klubie to zawodnicy, a przynajmniej część z nich zostałaby w WLKS.
Jak długo pracuje pan z tą grupą?
Praktycznie od samego początku. Zaczynaliśmy od zera. Mam zawodników starszych do lat 20 i 23, roczniki od 2002 do 2006. Jesteśmy związani od pięciu do siedmiu lat.
Współpracuje pan z Dawidem Fertykowskim. Jak rozkłada się podział waszych zadań?
Wspieramy się w codziennych obowiązkach. Dawid prowadzi swoją grupę, ja ma swoją. Nie ma między nami żadnych podziałów. Klub jest najważniejszy i razem pracujemy na jego sukces.
Najbardziej znaną podopieczną jest Martyna Dołęga, która ma za sobą start na mistrzostwach świata. Co wiemy po czempionacie?
Mistrzostwa pokazały jak bardzo świat nam uciekł. W mistrzostwach Europy jeszcze wyglądamy nieźle, ale na tle świata już nie jest tak dobrze. Cały czas staramy się dogonić najlepszych, ale nie jest to łatwe. System kwalifikacji do Igrzysk jest niezwykle skomplikowany. Do Paryża w 2024 roku pojedzie tylko dziesiątka z rankingu plus dwie osoby wskazane przez międzynarodową federację. Nie poddajemy się. System kwalifikacji kończy się w kwietniu, więc mamy nadzieję że Martyna wywalczy kwalifikację, choć zdajemy sobie sprawę jak będzie ciężko.
Czy to będzie dwunastka z całego świata, czy w danej kategorii może być załóżmy pięć Chinek?
Może wystąpić tylko jedna reprezentantka lub reprezentant danego kraju. Mamy pięć kategorii olimpijskich, a tylko trzy osoby załóżmy z Chin mogą jechać na Igrzyska. Chińczycy mają kwalifikację w każdej kategorii, i to na pozycji medalowej, a i tak dwie osobą będą musiały zrezygnować. Skorzystają wtedy kraje na 11 lub dalszych miejscach.
Kiedy Martyna osiągnie szczyt swoich możliwości fizycznych?
Martyna ma tylko 18 lat. To jest dopiero początek jej kariery. U mężczyzn szczyt przypada zazwyczaj na przedział 24-27 lat, a u ukobiet 21-24. To wtedy można osiągnąć rekordowe wyniki. Jeżeli Martyna nie pojedzie do Paryża to nic wielkiego się nie stanie. Ona zrobi wszystko, żeby się zakwalifikować, ale jak nie teraz to będzie trenowała z myślą o Los Angeles.
Jakie są plany Martyny na najbliższe tygodnie, miesiące?
Martyna jest cały czas w mocnym treningu. W dniach 15-23 listopada będzie brała udziała w mistrzostwach świata do lat 20 w Meksyku. Miejmy nadzieję, że wywalczy jak najwyższe miejsce.
Czy młodszego syna również ciągnie do sportu?
Oliwier ma 8 lat. Jesteśmy usportowioną rodziną. Jak na razie nie ciągnie go do ciężarów, ale bardziej upodobał sobie gimnastykę.